Publikujemy szósty artykuł w ramach cyklu Kalendarium "Okno do wolności" (1918 - 1920) autorstwa dra Pawła Redlarskiego. Dotychczasowe teksty są dostępne na naszej stronie w zakładce "100-lecie powrotu do Polski - Tuchola 1920 - 2020".
W maju 1873 r. parlament Rzeszy przyjął ustawę, dzięki której rząd niemiecki uzyskał realny wpływ na obsadę stanowisk kościelnych. Każdy z księży musiał ukończyć niemieckie gimnazjum oraz trzyletnie studium teologiczne, które kończyło się egzaminem państwowym z historii, kultury i literatury niemieckiej. Kościół katolicki został podporządkowany ramom państwowym i utracił część swojej niezależności.
Pod koniec 1918 r. i w pierwszych miesiącach 1919 r. w lokalnej prasie pojawiały się artykuły poruszające kwestie relacji polsko - niemieckich. Krytyce poddawano wszelkie postępowanie skierowane przeciwko Polakom. Dzisiaj trudno stwierdzić, na ile treść owych artykułów odpowiada faktom, na ile to celowe działanie propagandowe.
Uwagę Polaków zwracało także postępowanie księży katolickich. Na łamach „Gazety Gdańskiej” w styczniu 1919 r. napisano tak: „Wielkie były grzechy niemieckie niektórych księży naszej diecezji. Broili wielce wobec ludu naszego polskiego, bo nie przeczuwali wcale, iż wielkie i potężne Prusy kiedyś w łeb dostać mogą tak, że prześladowani Polacy będą znowu górą. I teraz, kiedy to stosunki się zmieniły, owi kapłani-germanizatorzy, którzy lud polski lata całe niemczyli – widzą, że się omylili. Więc zawracają po większej części z błędnej drogi. Ale lud polski przez nich gnębiony krzywd swoich nie zapomniał i wchodzi z nimi w rachunek sumienia”.
W jednym z numerów „Dziennika Bydgoskiego” z lutego 1919 r. napisano: „W tutejszym klasztorze Elżbietanek pomimo obecnych stosunków niemczyzna kwitnie. Główna siostra u chorych jest Niemką, znaną z niechęci do Polaków”. Według reportera, po nabożeństwie wigilijnym odprawionym w kaplicy przyklasztornej, siostry udały się do landrata na skargę. Ich oburzenie wywołało odśpiewanie – po raz pierwszy po polsku – kolędy „W żłobie leży”.
W grudniu 1918 r. po śmierci ks. Wojciecha Kluka, prezentę na probostwo w Śliwicach otrzymał ks. Konrad Kallas dotychczas posługujący w Wejherowie. Zarząd kościelny i członkowie rad ludowych z powiatów starogardzkiego, świeckiego i tucholskiego złożyli protest do ks. bp. Augustyna Rosentretera. Zażądali oni, aby „parafia śliwicka jako czysto polska, bo na 12 000 Polaków liczy 20 Niemców” otrzymała polskiego duszpasterza. Na łamach „Dziennika Bydgoskiego” tak podsumowano tę informację: „Lud polski będzie się musiał wszędzie zebrać energicznie do tych księży, którzy polskim parafianom narzucić się dali i stary system pruski popierali”. Parafią śliwicką nadal administrował urodzony w Lubiewie ks. Jan Sell. Protest śliwickich parafian sprawił, że ks. Kallas zrzekł się nominacji – 3 listopada 1919 r. został proboszczem w Silnie. W latach 1945 - 1957 był kapelanem w klasztorze w Bysławku.
Pod koniec stycznia 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” i „Gazety Gdańskiej” ukazał się kolejny artykuł pt. „Znowu ksiądz Niemiec dla Śliwic”. Zaznaczono w nim, że ponownie prezente na parafię śliwicką otrzymał ksiądz nieznający języka polskiego. Tak postrzegano jego nominację: „Dla wywiedzenia Śliwiczan w pole, wybrano widocznie umyślnie księdza Niemca z Polskiem nazwiskiem, ale mylą się, jeżeli sądzą, że parafia śliwicka teraz już o swoje prawa upominać się nie będzie. Widocznie nie posiada ten nowy kandydat niemiecki na probostwo śliwickie tyle poczucia honoru co ks. Kallas, który zrzekł się prezenty skoro się przekonał, że parafia śliwicka go obie nie życzy. Owemu nowemu kandydatowi Niemcowi zwracamy już dziś uwagę, żeby starał się o probostwo wśród Niemców katolików […] bo my go nie chcemy”. Dla informatora „Pielgrzyma” zastanawiające było, że księża Niemcy tak bardzo chcą obejmować administrację w polskich parafiach, kiedy polscy księża nawet nie ubiegają się o probostwo w parafiach niemieckich.
Jak wynika z artykułów prasowych zamieszczonych na łamach „Pielgrzyma”, Gazety Gdańskiej” i „Dziennika Bydgoskiego” wielkie oburzenie wśród tucholskich parafian wywołało postępowanie proboszcza ks. kanonika Adolfa Wegnera. Był on ostatnim proboszczem mianowanym w dobie zaboru pruskiego. Swą posługę duszpasterską w Tucholi sprawował od 4 listopada 1902 r. W 1911 r. został dziekanem tucholskim, a w 1916 kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej Chełmińskiej.
Zarzucono mu, że bierze gorliwy udział w antypolskiej agitacji. Rzekomo wraz z dyrektorem seminarium nauczycielskiego ks. Schererem brał on udział w „tajnych naradach u ostoi hakatyzmu masona p. Mencla”, do jakich doszło 26 grudnia 1918 r. Podczas spotkania przygotowywano antypolski wiec, który odbył się następnego dnia na Sali „Browaru”. W trakcie wiecu dyrektor Scherer, nauczyciel seminarium Haeckel oraz inspektor szkolny Daczko w bardzo obelżywy sposób wyrażali się o Polakach. Na wiecu publicznym nie był obecny ks. kan. A. Wegner, gdyż jak zauważono na łamach prasy, „obawiał się swych parafian polskich, lecz tym gorliwiej występuje na tajnych zebraniach przeciw Polakom, katolikom, swym parafianom”. Ksiądz kanonik w piśmie skierowanym do uczestników wiecu, jaki odbył się 12 stycznia 1919 r. w Tucholi, zaprzeczył, iż był na „tajnym zebraniu hakatystów”. Według informatora „Gazety Gdańskiej” ksiądz kanonik: „dostawszy jako młody ksiądz najtłuściejsze probostwo w diecezji, miał wobec rządu przejąć zobowiązania co do niemczenia parafii tucholskiej”. Informator w dalszej części swego listu opublikowanego w artykule pt. „Rachunek sumienia dla Ks. Kanonika Wegnera” przytoczył kilkanaście zdarzeń świadczących o antypolskim postępowaniu tucholskiego proboszcza. Wśród nich były: wygłoszenie w obecności pastora mowy podczas poświęcenia domu dla chorych; brak sprzeciwu wobec uczęszczania polskich dzieci na naukę przygotowawczą niemiecką; zastąpienie dwóch polskich nabożeństw „Schulmessami” ze śpiewem niemieckim; założenie niemieckiego chóru kościelnego św. Cecylii i sprawowanie nad nim specjalnej opieki, a jednocześnie utrudnianie działalności polskiego chóru; dopuszczenie do utworzenia na plebani placówki antypolskiej gazety „Westpreussische Volksblatt”. Ksiądz kanonik miał szczególną opieką otaczać niemieckich katolików, a rzekomo dla katolików w obozie jenieckim tygodniami nie odprawiał nabożeństw, chociaż otrzymywał od władzy wojskowej stosowne wynagrodzenie. Proboszczowi zarzucono, że nie chciał zgodzić się na odprawienie nabożeństwa za duszę Sienkiewicza, gdyż nie wiedział czy ten był katolikiem. Gdy odprawiono nabożeństwo wikaremu groził prokuratorem za to, iż nie przerwał pieśni „Boże coś Polskę”, którą zaintonowano na koniec mszy świętej. Czarę goryczy przelały słowa księdza kanonika o bezczelności polskiej, użyte w kontekście starań czynionych przez dra K. Karasiewicza i dra L. Janty-Połczyńskiego w sprawie natychmiastowego wprowadzenia nauki religii w języku polskim oraz czytania i pisania po polsku.
Czy gdyby tucholski proboszcz był aż tak antypolski, to zaintonowałby uroczyste „Te Deum” podczas nabożeństwa odprawionego 28 stycznia 1920 r. na dzień przed wkroczeniem wojska polskiego do Tucholi? Może artykuły na jego temat były elementem rozgrywek personalnych? Tego nie jesteśmy w stanie jednoznacznie ustalić.
Ks. kanonik Adolf Wegner zmarł 18 października 1930 r. w wieku 62 lat. Został pochowany na tucholskim cmentarzu. W zamieszczonym w „Głosie Tucholskim” wspomnieniu pośmiertnym na próżno szukać jakichkolwiek zarzutów o działalność antypolską. O jego działalności napisano tak: „Na swojem stanowisku w Tucholi, ś. p. ks. kan. Wegner pracował z całą gorliwością i położył wielkie zasługi nie tylko dla Kościoła, ale i dla społeczeństwa. Podniósł przedewszystkiem duch katolickiego w różnych towarzystwach [..]. Był założycielem Bractwa Przenajświętszego sakramentu, Solidacji Mariańskiej, Trzeciego zakony św. Franciszka, chórów Kościelnych polskiego i niemieckiego […] Starał się przedewszystkiem wielce o biednych naszego miasta, niosąc im pociechę i pomoc materialną. Rodzinom zaś dotkniętym nędzą w miesiącach zimowych okazał On się serdecznym opiekunem i prawdziwym ojcem, dając dzieciom ich przez czas dłuższy bezpłatne śniadania i obiady”. Wśród zasług wymieniono także odnowienie kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja stojącego na Rynku, zakupienie gruntu pod cmentarz przy ul. Świeckiej oraz „kilkakrotne wystaranie u włazy Swej udzielenia sakramentu bierzmowania w Tucholi”.
fot. Płyta nagrobna śp. ks. kanonika Adolfa Wegnera
W trakcie obchodów jego 25-lecia posługi duszpasterskiej w Tucholi został mianowany członkiem honorowym Towarzystwa Ludowego, Bractwa Strzeleckiego, Polskiego Czerwonego Krzyża, Towarzystwa Samodzielnych Rzemieślników. W pogrzebie k. Kan. A. Wegnera uczestniczyło 49 księży, rodzina, przedstawiciele władz oraz parafianie. W długim kondukcie żałobnym szły delegacje tucholskich towarzystw. Zgodnie z wolą zmarłego pogrzeb miał być skromny, dlatego nad trumną nie wygłaszano żadnych przemówień tylko chóry polski i niemiecki odśpiewały pieśni żałobne. W „Głosie Tucholskim” napisano, że „udział wiernych w pogrzebie był tak liczny, ze podobnego pochodu w naszem mieście dotychczas nie notowano”.
Niemieckie gazety również zamieszczały treści dyskredytujące Polaków. Na łamach „Westpreussische Volksblatt” opublikowano artykuł, z którego wynikało, że Powiatowa Rada Ludowa na powiat tucholski wystosowała do biskupa chełmińskiego ks. Augustyna Rossentretera pismo z wezwaniem do zrzeczenia się swojego urzędu z powodu braku zaufania większości diecezjan. W „Gazecie Gdańskiej” opublikowano oświadczenie Rady Ludowej na powiat tucholski podpisane przez Edwarda Szpittera i Floriana Nakielskiego. Oto jego fragment: „Tucholska powiatowa Rada ludowa ani osobą Ks. Biskupa się nie zajmowała, ani żadnego pisma, ani żadnego telegramu nie wysłała. […] piśmidło to wyciągnęło tę wiadomość i podaje ją czytelnikom, ażeby ich podburzyć i podbechtać przeciwko Polakom. Taką bronią walczy gazeta katolicka centrowa i ich przyjaciele”. Powiatowa Rada Ludowa w obawie o sfałszowanie podpisów sprawdziła prawdziwość informacji w Pelplinie – tam także nikt nie posiadał informacji o takim piśmie lub telegramie.
1 stycznia 1919 r. o godz. 16 na sali pana Chmary odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego w Cekcynie.
6 stycznia 1919 r. w lokalu pana Narlocha odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego w Lubiewie.
6 stycznia 1919 r. w szkołach ludowych na terenie powiatu tucholskiego, w których pracowali nauczyciele mówiący po polsku, rozpoczęła się nauka języka polskiego. Nauka czytania i pisania po polsku odbywała się trzy razy w tygodniu, w tym raz w ramach zajęć pozalekcyjnych. Honorarium za godziny nadliczbowe dla nauczycieli (według szacunków 120 marek rocznie) wypłacać miały poszczególne gminy. W listopadzie 1918 r. wniosek w tej sprawie do władz niemieckich skierowała Powiatowa Rada Ludowa.
Elementarze, katechizmy i podręczniki do historii w języku polskim można było zakupić u księgarza Wolskiego w Tucholi.
Trwa powstanie wielkopolskie powstańcy oswobadzają kolejne miejscowości, m.in. Nakło, Mogilno, Kruszwicę, Chodzież. Na wielu odcinkach walki są bardzo zacięte i krwawe. Niejednokrotnie powstańcy muszą opuszczać wcześniej zdobyte pozycje. W nocy z 5 na 6 stycznia 1919 r. powstańcy wielkopolscy zdobyli lotnisko na Ławicy – wyzwalanie Poznania zostało zakończone. 8 stycznia 1919 r. rozegrała się bitwa pod Chodzieżą, powstańcom wielkopolskim udało się odbić miasto. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej przejął władzę cywilną i wojskową, a wodzem powstania został mianowany gen. Józef Dowbor-Muśnicki.
11 stycznia 1919 r. Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku wydał do ludności polskiej odezwę, w której wzywał wszystkich Polaków do zachowania spokoju. Poszczególne Powiatowe Rady Ludowe miały wpływać „uspokajająco na ludność”. Odezwa była odpowiedzią na rozporządzenia niemieckich władz Gdańska, które umożliwiały przeszukiwanie domów w poszukiwaniu broni, zakazywanie polskich zebrań, a nawet rozwiązywanie stowarzyszeń agitujących przeciwko rządowi niemieckiemu.